Oto sówki.
Powstawały jakiś miesiąc. To znaczy samo płótno poniewiera się u mnie od jakiegoś roku,
ale do niedawna było nieudanym Indianinem. Teraz jest trochę bardziej udanymi sówkami.
Jak ktoś chce, to może pobawić się w szukanie resztek Indianina (prześwitują dyskretnie,
żeby nie dało się o nim tak zupełnie zapomnieć).
Tutaj wcześniejsza wersja, z zupełnie zamkniętym oczkiem:
Najbardziej napracowałam się nad największą. Kompletnie nie wiedziałam jak ugryźć
to wielkie miejsce po prawej stronie płótna. Naoglądałam się sówek małych i dużych,
patrzących na wprost i na boki. Oczy otwarte, zamknięte, półotwarte...
Ale koniec końców udało mi się namalować mniej więcej to co chciałam. Indżoj:>
Edit: Znalazłam pierwszy szkic do tego obrazu, zrobiony po obejrzeniu pewnego
śmiesznego filmu z youtube:
Prawda, że kompletnie niepodobne?




