czwartek, 26 lutego 2015

Wirujący cukiereczek

Niektórzy twierdzą, że to cukierek. Z natury nie jestem kłótliwa, więc nie będę się o to spierać. Nawet poniekąd się zgadzam, że to Cukiereczek. Ale dodałabym od siebie, że wirujący.





Pomysłów na ten obraz miałam kilka. Najpierw wymyśliłam sobie, że namaluję wielką szarą głowę i dodam jej przeogromne czerwone usta. Potem gdy już nalamowałam tą wielką szarą kulę która miała być glową, to nijak nie kleiła mi się ta koncepcja. Wpadłam więc na pomysł, że zrobię balonik z czerwoną długą wijącą się nicią. Pomysł całkiem cool moim zdaniem. 


Tylko nie potrafiłam wymyśleć jak ciekawie zawinąć tą nić. Potem mi się ręka omsknęła i namalowała z drugiej strony drugą końcówkę balonika...


... i tyle wyszło z pomysłu na balonik. Potem marzyłam już tylko żeby wszędzie było czerwono. A jak już się zrobiło, to okazało się, że jest to równie interesująca koncepcja co pozostałe, a może nawet bardziej. I jestem teraz całkowicie zadowolona i usatysfakcjonowana. To szaro-czerwone dzieło to mój pierwszy obraz namalowany w roku 2015. W styczniu:> 



poniedziałek, 23 lutego 2015

Czterdzieści siedem czarnych


- Wiesz mama, policzyłem. Ich jest 47. Tych czarnych. - Tak powiedział do mnie syn drugiego dnia malowania. Sprawdziłam - miał rację:)








A pierwszego dnia, po przebudzeniu, gdy ujrzał 'dzieło' na sztalugach, zakrzyknął:

- Aaaaa! Kość!


Co do powstawania samego obrazu: na początku wyłoniła się lewa górna spirala. Potem prawa spirala. A potem wyszła cała reszta. A jeszcze później zorientowałam się, że namalowałam wcześniej coś w podobnym klimacie.

Malowałam to zimową porą, jakoś w grudniu 2014. Zajęło mi dwa dni, więc całkiem szybko. Muzyka z deezera, jedno piweczko... Nie wiem co więcej tu dodać. Indżoj:> 

poniedziałek, 16 lutego 2015

Pętelki i bombelki

Ten obraz powstał we wrześniu 2014. Wiadomo: lato się skończyło, kiepska pogoda, długie wieczory... Nuuuudy... Więc trzeba czymś się zająć. 

No więc się zajęłam: wzięłam sobie jedno z płócien i zaczęłam kombinować. Na początku wieczoru płótno było prawie całe białe, był na nim tylko brązowy zygzak przez środek i ten kakaowy fragment z kulką po prawej stronie na dole. A potem zaczęła mi się wymyślać cała reszta. Nie bez znaczenia był tu Prośek (suvenir przywieziony z Chorwacji i jeszcze nie spożyty). Sącząc Prośek i słuchając muzyki z Deezera stworzyłam powyższe kolorowe dzieło. 




Jestem z niego całkiem zadowolona:> I już znalazł się chętny, który je przygarnie
i powiesi na ścianie:> 
 .
 .
 .
 .
A tak się powinno go prezentować w okresie świątecznym: 


czwartek, 5 lutego 2015

Obcy z Irokezem

Ostatnio słuchałam dużo Davida Bowie. Podczas tworzenia poniższego obrazu praktycznie cały czas:




Obcy z Irokezem


Koniec końców - nawet mi się podoba. Kojarzy mi się trochę z kapeluszem Kota Prota, a trochę z jakimś glutowatym stworem z innej planety. Tak wyglądają zbliżenia na niektóre fragmenty:





Ale poprzednia wersja była strasznie brzydka. Zamiast tego miętowego koloru były tam takie niebiesko- białe pasy. Wyglądał tak:









Wychodzi na to, że jak ktoś namalował brzydki obraz, to musi go odstawić na parę dni. Potem zamalować to co brzydkie, i włala:> Oczywiście jest to moje subiektywne zdanie;)


Ps: Ciekawe co wyszłoby mi spod pędzla, gdybym zamiast D. Bowie słuchała na przykład Awolnation. Albo Anny Calvi... Muszę to przemyśleć:>