czwartek, 5 lutego 2015

Obcy z Irokezem

Ostatnio słuchałam dużo Davida Bowie. Podczas tworzenia poniższego obrazu praktycznie cały czas:




Obcy z Irokezem


Koniec końców - nawet mi się podoba. Kojarzy mi się trochę z kapeluszem Kota Prota, a trochę z jakimś glutowatym stworem z innej planety. Tak wyglądają zbliżenia na niektóre fragmenty:





Ale poprzednia wersja była strasznie brzydka. Zamiast tego miętowego koloru były tam takie niebiesko- białe pasy. Wyglądał tak:









Wychodzi na to, że jak ktoś namalował brzydki obraz, to musi go odstawić na parę dni. Potem zamalować to co brzydkie, i włala:> Oczywiście jest to moje subiektywne zdanie;)


Ps: Ciekawe co wyszłoby mi spod pędzla, gdybym zamiast D. Bowie słuchała na przykład Awolnation. Albo Anny Calvi... Muszę to przemyśleć:>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz