Pewnego razu, jakiś rok temu, pomyślałam, że fajnie by było mieć na ścianie prawdziwy obraz, taki namalowany przez artystę, a nie reprodukcję. Pierwsze, co zrobiłam, to odpaliłam allegro, przeszukałam dział Malarstwo, i zakupiłam dwa piękne obrazy. Zdobią one do dzisiaj ściany mojego mieszkania.
Ale... To mi nie wystarczyło. Zapragnęłam, żeby dzieci w swoim pokoju również miały jakiś obraz. Poprosiłam więc koleżankę, która maluje piękne baśniowe stworki, żeby namalowała coś dla naszych dzieci. Namalowała. I jak byłam u niej odebrać obrazy, i zobaczyłam te wszystkie płótna: i te czyste, i te zamalowane, pełne kosmicznych i baśniowych istot, poczułam straszną zazdrość.
No bo co kurde... Ja przecież też zawsze to lubiłam. Jak byłam malutka, to potrafiłam godzinami bazgrać, szkicować i malować. Do dzisiaj pamiętam drapiący w gardło zapach obrazów malowanych farbami olejnymi. Paskudny zapach. Ale ile frajdy z malowania!
To było bardzo mobilizujące spotkanie. Dziękuję Ci Lyubka! :)
Parę dni później wieczorem zasiadłam do kolejnych zakupów na allegro. Tym razem zakupiłam pędzle, farby akrylowe, kilka płócien i potężne, zajmujące pół pokoju sztalugi. Mój mąż był załamany:>
No i dochodzimy miejsca, w którym pojawia się mój pierwszy obraz namalowany farbami akrylowymi. Jest to właśnie Birdy:
Co prawda zaczęłam go malować obróconego o 180 stopni. Góra miała być dołem, dół górą... A kształty były zupełnie przypadkowe. Dopiero gdy go poobracałam, odkryłam, że maluję ptaszka- kometę:>
Obraz powstał wiosną 2014 roku. I całkiem mi się podoba - zważywszy, że jest to pierwszy obraz malowany przeze mnie akrylami na płótnie. Nie zamierzam go już też specjalnie poprawiać, bo musiałabym się wkraść z farbami do mieszkania przyjaciół. A potem jeszcze jakoś dobrać się do obrazu. Więc raczej niech już sobie będzie taki jaki jest:)